Strony

Przykazanie miłości Boga i bliźniego. Jak je dobrze realizować?

 


Przykazanie miłości Boga i bliźniego. Jak je dobrze realizować?



W Ewangeliach Pan Jezus zapytany o największe przykazanie podaje przykazanie miłości Boga i bliźniego. Jak dokładnie brzmi? Przykazanie miłości Boga […]

W Ewangeliach Pan Jezus zapytany o największe przykazanie podaje przykazanie miłości Boga i bliźniego. Jak dokładnie brzmi?


Przykazanie miłości Boga i bliźniego znajduje swoje źródło w Biblii. Wersja przykazania miłości jaką wierni modlą się na co dzień to Będziesz miłował Pana Boga twego z całego serca swego, z całej duszy swojej i ze wszystkich myśli swoich, a bliźniego swego, jak siebie samego.

Treść przykazania miłości w wersji zbliżonej do tej, którą się modlimy znajduje się w Ewangeliach według świętego Marka i Mateusza: Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy. Mt 22, 37-40. W nieco innej wersji przykazanie znajdziemy u ewangelistów Łukasza i Jana. Przyjrzyjmy się bliżej największemu przykazaniu.

Starotestamentalnie przykazanie miłości

Przykazanie miłości, pod którym na kartach Ewangelii podpisuje się Jezus jest esencją prawa od samego początku jego obowiązywania. Na dobrą sprawę On nie powiedział niczego nowego. Nowością było za to doskonałe tego prawa wypełnienie. Realizacja przykazania miłości w praktyce. I to w sposób jakiego świat nigdy wcześniej i nigdy potem już nie widział. Oba przykazania miłości mają swoje korzenie w Starym Testamencie. W pięcioksięgu.

Przykazanie miłości Boga jest praktycznie żywcem wyciągnięte z Septuaginty, pierwszego w historii tłumaczenia Starego Testamentu z hebrajskiego i aramejskiego na grekę. To fragment Księgi Powtórzonego Prawa. Tam brzmi to tak: Będziesz miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił. Pwt 6, 5. Jezus w zasadzie powtórzył to jota w jotę.

Przykazanie miłości bliźniego ma swoje korzenie w Księdze Kapłańskiej, którą często określa się mianem Kodeksu Świętości. Tutaj to przykazanie brzmi tak: Nie będziesz szukał pomsty, nie będziesz żywił urazy do synów twego ludu, ale będziesz miłował bliźniego jak siebie samego. Kpł 19, 18. Istnieje pewna rabiniczna zasada zwana gezerah shawah. Chodzi w niej o łączenie ze sobą tekstów paralelnych w jedną całość. Tak, jak to zrobił Jezus w przypadku tych dwóch pochodzących z różnych Ksiąg przykazań miłości – Boga i bliźniego. Połączył je używając jednego słowa – czasownika kochać w trybie rozkazującym. Przykazanie miłości to nie jest luźna propozycja. Przykazanie to przykazanie.

Nowotestamentalnie przykazanie miłości

Święty Marek moment, w którym Jezus konkretyzuje przykazanie miłości relacjonuje tak: Jeden z nauczycieli Pisma (…) zapytał Go: Które przykazanie jest pierwsze ze wszystkich? Jezus rzekł: Pierwsze jest Słuchaj Izraelu! Pan, Bóg nasz, jest Panem jedynym. Będziesz miłował Pana, swego Boga, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą. Drugie jest to: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Nie ma innego przykazania większego od tych. Powiedział do Niego nauczyciel Pisma: Bardzo dobrze, Nauczycielu, słusznie powiedziałeś, bo jeden jest i poza Nie nie ma innego. Miłować Go całym sercem, całym rozumem i całą mocą i miłować bliźniego jak siebie samego o wiele więcej znaczy niż wszystkie całopalenia i ofiary. Mk 12, 28-34

U Jana Jezus już nie cytuje Tory. Używa własnych słów, by określić czym jest miłość bliźniego: Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. J 13, 34.

U Łukasza poprzeczka przykazania miłości zostaje podniesiona na jeszcze wyższy poziom. Jezus mówi tak: Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą; błogosławcie tym, którzy was przeklinają, i módlcie się za tych, którzy was oczerniają (…) I jeśli dobrze czynicie tym tylko, którzy wam dobrze czynią, jaka za to dla was wdzięczność? I grzesznicy to samo czynią. (…) Wy natomiast miłujcie waszych nieprzyjaciół, czyńcie dobrze i pożyczajcie, niczego się za to nie spodziewając. A wasza nagroda będzie wielka, i będziecie synami Najwyższego; ponieważ On jest dobry dla niewdzięcznych i złych. Łk 6, 27-35.

Miłosierny Samarytanin

Jak Samarytanin, to i miłosierny. Dla zilustrowania przykazania miłości nieprzyjaciół wrzuca Jezus przypowieść o miłosiernym Samarytaninie właśnie. Wszyscy ją znamy. To przykład łamania najgrubszych murów zbudowanych przez ludzką logikę i emocjonalność. Taka jest siła miłości. Szalonej i nieobliczalnej. Nielogicznej i skandalicznej. Jednocześnie najpiękniejszej i nadającej ludzkiej egzystencji najgłębszy sens. Ta przypowieść uderza w naszą zewnętrzną pobożność, religijny aktywizm i figuranctwo, na które tak łasi jesteśmy.

Samarytanin dla Żyda był heretykiem i niegodnym czci odstępcą. Ale to on wypełnił przykazanie miłości. Kto wie, być może pobity człowiek był Żydem, którego Samarytanin mógł spokojnie olać. A nawet przechodząc kopnąć z pogardą. Ale nie zrobił tego. Za to olały go osoby bardzo szanowane w Izraelu. Takie, od których można było się spodziewać, że staną na wysokości zadania. Niestety zawiodły. Ale nie wolno mi uciekając w sądzenie różnych kapłano-lewitów unikać odpowiedzi na pytanie, które tą przypowieścią Jezus tak naprawdę kieruje do mnie. To pytanie brzmi: czy TY kochasz?

Z całego serca

W przykazaniu miłości Boga mamy jakby cztery sfery: kochania sercem, duszą, umysłem i siłami. Święty Paweł powiada: Niechaj Pan skieruje serca wasze ku miłości Bożej i cierpliwości Chrystusowej! 2 Tes 3, 5 Choć podobno miłość to nie uczucia (tak sugerują tęgie teologiczne głowy), uczucia są jednak jej ważną częścią. Jej owocem. Efektem. Skutkiem ubocznym?

Tak czy inaczej z treści przykazania miłości można wyczytać to, że Bóg pragnie naszych uczuć. Naszego emocjonalnego zaangażowania w kochaniu. Bez tego trudno wyobrazić sobie miłość. Miłość to postawa. Czyny. Ok, ale tak to działa, że za tymi czynami idą uczucia i emocje. Wcześniej czy później. Zbawił nas CZYN MIŁOŚCI. Ale chyba nikt nie wątpi w to, że stało za tym czynem pełne gorących uczuć Serce Boga.

Z całej duszy

Kochać duszą, czyli własną osobowością. Nasza postawa może zarówno wspomagać jak i osłabiać w nas miłość Boga. Zwłaszcza dotyczy to wypowiadanych słów. Słowo ma wielką moc. Nad wypowiedzianym tracimy kontrolę i może one sporo namieszać. Może na przykład zasmucić Ducha Świętego. Kiedy narzekamy, szemrzemy, przeklinamy i potępiamy. Jeśli chcemy pielęgnować kochanie Boga całą naszą duszą, musimy patrzeć na siebie i innych Jego oczami. Musimy być z Nim duchowo skonfigurowani. A to znaczy, że patrzymy na siebie jak na ukochane dziecko Boga, a nie jak na zasługującego na wzgardę grzesznika. To znaczy, że definiuje nas Boża miłość, a nie nasze upadki. To znaczy, że nasza nieśmiertelna dusza ma pierwszeństwo przed śmiertelnym ciałem.

Całym umysłem

Kochać umysłem to znaczy nie pozwolić, by ten umysł zagraciły rzeczy zabijające naszą miłość do Boga. To świadomy wybór pomiędzy tym co buduje, a tym co rujnuje. To wzgardzenie internetowym śmietnikiem na korzyść Bożego Słowa. To odrzucenie płytkiego rozrywkowego hałasu dla zanurzenia się w modlitwie i medytacji. To bardziej Kościół niż centrum handlowe. Bardziej Biblia niż smartfon. To pragnienie rozmyślania o Bogu, którego nie da się ogarnąć i zrozumieć. Jest taniec. Jest i różaniec. Chodzi o proporcje, a nie o to by taniec wywalić z naszego życia. Bo tak po prawdzie to raczej różaniec jest wywalany.

Ze wszystkich sił

To oddanie Bogu wszystkich naszych zasobów. Wszystkiego tego w co na tym świecie zostaliśmy przez Niego wyposażeni – talentów, zdrowia, urody, pieniędzy, pozycji, wpływów. I tego, czego wszyscy mamy po równo – czasu. To takie życie, gdzie bez względu na to czy jesteś milionerem czy biedakiem, wszystko oddajesz Bogu.

Uwaga – oddawać część swojego czasu, pieniędzy i talentu sobie samemu to też oddawanie tego Bogu. Sam Bóg chce by część naszych zasobów służyła bezpośrednio nam. Naszym potrzebom i pragnieniom. Gdyby tak nie było, nie usłyszelibyśmy z ust Jezusa słów o miłości siebie samego. Jak pisałem wcześniej, wszystko rozbija się o proporcje. Albo o hierarchię. Bo jak powiada święty Augustyn: jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystko inne jest na właściwym miejscu.

Jak siebie samego

Łatwo pomylić zdrową miłość własną z egoizmem. Zbyt łatwo. Jak to rozróżnić? Spróbujmy to zrobić. Miłość własna to po prostu kochanie siebie samego. Pragnienie dobra dla siebie. Miłosierdzie wobec siebie. Uczciwość wobec siebie. I prawda. Życie w prawdzie oznacza uznanie, że jestem zależny, że nie jestem pępkiem świata i że bycie tym pępkiem to najgorsza rzecz jaka może mi się przytrafić. A skoro kocham siebie to nie chcę, by przytrafiła mi się najgorsza rzecz na świecie. Proste i logiczne.

Egoizm natomiast to okrutnie bolesne zafiksowanie na własnym punkcie. I co najważniejsze – egoista tak naprawdę samego siebie… nienawidzi! To nie przypadek, że Jezus punktem odniesienia do kochania bliźniego uczynił miłość własną. Egoista nigdy nie będzie potrafił kochać. Okrutna diagnoza, bo to znaczy, że ja też. Ale po to jest miłość własna, by nie potępiać się za tą swoją nędzę, tylko z Bożą łaską próbować zrobić choćby jeden krok na drodze miłości. Choćby malutki. To już wiemy. Najpierw musimy pokochać siebie. To punkt wyjścia do całej reszty. Dlaczego tak jest? Bo Bóg pokochał mnie jako pierwszy. A skoro pokochał mnie Bóg, to znaczy, że jestem warty kochania. I jestem zdolny kochać.





źródło - LINK